Dear Sir - jak pisałem do NASA z PRL-u i dostałem odpowiedź

Dear Sir - jak pisałem do NASA z PRL-u i dostałem odpowiedź
Unitra Diora Faust z naklejką Expo Tsukuba '85 - moje centrum dowodzenia dźwiękiem i przyszłością (wolna interpretacja grafiki od AI - w rzeczywistości do był FAUST 215 - dziś już go nie mam)

czyli jak katalog z Tsukuby, tuner Fausta i płyta kompaktowa stworzyły portal do przyszłości

W czasach, gdy list był listem, nie mailem. Gdy znaczki kupowało się na poczcie, a nie klikało w koszyku. Gdy słowo Texas brzmiało równie egzotycznie jak Tatooine.

W czasach PRL-u - pisało się.

Pisaliśmy listy.

Nie pytaliśmy, co dokładnie napisać - po prostu się przepisywało. Jakiś list „po angielsku”, który krążył między dzieciakami. Wzór magiczny. Zaklęcie.

Dear Sir,

Nie rozumieliśmy znaczenia. Ale wiedzieliśmy: tak się pisze do Ameryki.

Inni wysyłali do Forda.

Do Volkswagena. Do Datsuna. Liczyli na katalogi samochodów - i czasem rzeczywiście przychodziły. Zachodnie cuda: auta z otwieranymi drzwiami do góry, kolorowe foldery, papier lepszy niż okładki naszych podręczników.

A ja zrobiłem coś innego.

Ja wysłałem list do… NASA.

I do Wystawy Światowej w Tsukubie, w Japonii. Na kopercie napisałem po prostu:

NASA, TEXAS, USA

Nie znałem kodu pocztowego. Nie znałem nazwiska. Nie wiedziałem nawet, kto tam pracuje. Nie znałem Gene’a Kranza. Nazwiska poznawało się dopiero później - z „Who is Who” w bibliotece.

Ale świat zadziałał.

Przyszły odpowiedzi.

Z NASA - foldery, zdjęcia wahadłowców, broszury o misjach. Prawdziwe. Kolorowe. Z papieru, który pachniał inaczej niż PRL.

Z Japonii - karton, nie koperta. A w nim: naklejki z logo Tsukuba, foldery, zdjęcie robota grającego na pianinie.

To nie był papier. To był świat przyszłości w kawałkach.

A w tle…

W radiu leciał „Brothers in Arms” Dire Straits.
Nie byle jak - pierwszy raz z płyty kompaktowej. Odtwarzacz marki Philips, w Polskim Radiu. Cyfrowy dźwięk. Rewolucja. A ja słuchałem tego na moim Faustcie, z naklejką z Japonii.

Wtedy wszyscy wiedzieli, że najlepsze hi-fi jest z Japonii.

Ale ja nie tylko wiedziałem.
Ja miałem katalogi z Japonii. Prawdziwy karton z Tsukuby. A w środku: technologia, estetyka, przyszłość.

Największą naklejkę przykleiłem na front mojego tunera stereo. Gałki UKF, zielone podświetlenie, a pośrodku - kolorowy trójkąt Expo ’85.
PRL grał zazwyczaj mono. Ale ja miałem stereo z przyszłości.

Koledzy przychodzili oglądać.

Dorośli też. Nie żeby coś pożyczyć. Nie żeby posłuchać.
Oglądali inny świat.

Świat, który przyszedł w kartonie z Japonii. Świat technologii.

I choć nie mieliśmy komputerów, wiedzieliśmy, że idą.

Bo wtedy Prawo Moore’a nie było wykresem, tylko obietnicą. Słupki rosły.
A z nimi - marzenia.

I skoro odpowiedziała NASA…
Skoro robot grał na pianinie…
To wszystko było możliwe.

#WektoroweOpowieści