czyli jak katalog z Tsukuby, tuner Fausta i płyta kompaktowa stworzyły portal do przyszłości
W czasach, gdy list był listem, nie mailem. Gdy znaczki kupowało się na poczcie, a nie klikało w koszyku. Gdy słowo Texas brzmiało równie egzotycznie jak Tatooine.
W czasach PRL-u - pisało się.
Pisaliśmy listy.
Nie pytaliśmy, co dokładnie napisać - po prostu się przepisywało. Jakiś list „po angielsku”, który krążył między dzieciakami. Wzór magiczny. Zaklęcie.
Dear Sir,
Nie rozumieliśmy znaczenia. Ale wiedzieliśmy: tak się pisze do Ameryki.
Inni wysyłali do Forda.
Do Volkswagena. Do Datsuna. Liczyli na katalogi samochodów - i czasem rzeczywiście przychodziły. Zachodnie cuda: auta z otwieranymi drzwiami do góry, kolorowe foldery, papier lepszy niż okładki naszych podręczników.
A ja zrobiłem coś innego.
Ja wysłałem list do… NASA.
I do Wystawy Światowej w Tsukubie, w Japonii. Na kopercie napisałem po prostu:
NASA, TEXAS, USA
Nie znałem kodu pocztowego. Nie znałem nazwiska. Nie wiedziałem nawet, kto tam pracuje. Nie znałem Gene’a Kranza. Nazwiska poznawało się dopiero później - z „Who is Who” w bibliotece.
Ale świat zadziałał.
Przyszły odpowiedzi.
Z NASA - foldery, zdjęcia wahadłowców, broszury o misjach. Prawdziwe. Kolorowe. Z papieru, który pachniał inaczej niż PRL.
Z Japonii - karton, nie koperta. A w nim: naklejki z logo Tsukuba, foldery, zdjęcie robota grającego na pianinie.
To nie był papier. To był świat przyszłości w kawałkach.
A w tle…
W radiu leciał „Brothers in Arms” Dire Straits.
Nie byle jak - pierwszy raz z płyty kompaktowej. Odtwarzacz marki Philips, w Polskim Radiu. Cyfrowy dźwięk. Rewolucja. A ja słuchałem tego na moim Faustcie, z naklejką z Japonii.
Wtedy wszyscy wiedzieli, że najlepsze hi-fi jest z Japonii.
Ale ja nie tylko wiedziałem.
Ja miałem katalogi z Japonii. Prawdziwy karton z Tsukuby. A w środku: technologia, estetyka, przyszłość.
Największą naklejkę przykleiłem na front mojego tunera stereo. Gałki UKF, zielone podświetlenie, a pośrodku - kolorowy trójkąt Expo ’85.
PRL grał zazwyczaj mono. Ale ja miałem stereo z przyszłości.
Koledzy przychodzili oglądać.
Dorośli też. Nie żeby coś pożyczyć. Nie żeby posłuchać.
Oglądali inny świat.
Świat, który przyszedł w kartonie z Japonii. Świat technologii.
I choć nie mieliśmy komputerów, wiedzieliśmy, że idą.
Bo wtedy Prawo Moore’a nie było wykresem, tylko obietnicą. Słupki rosły.
A z nimi - marzenia.
I skoro odpowiedziała NASA…
Skoro robot grał na pianinie…
To wszystko było możliwe.
#WektoroweOpowieści