Czy istnieje "ja", jeśli odciąć je od innych? Co zostaje z człowieka, gdy wyrwie się go z relacji? Czy "jestem" to stan absolutny, czy raczej lokalne maksimum w sieci powiązań?
W świecie cząstek, w świecie relacji, nie istnieje byt niezależny. Elektron bez pola elektromagnetycznego nie istnieje. Kwark bez gluonów jest niczym. Foton bez emisji i absorpcji to martwa definicja.
A człowiek?
Człowiek to nie wyspa. Człowiek to węzeł w czasoprzestrzennej sieci relacji. Twoje "ja" nie jest punktem. To przecięcie wektorów.
Wspomnienia? To relacje z przeszłością.
Nadzieje? To relacje z przyszłością.
To kim jesteś? To relacje z innymi.
Prywatność, którą tak cenimy, jest tylko obszarem słabiej oświetlonym przez cudze relacje. Nie jesteśmy prywatni. Jesteśmy tylko nie w pełni obserwowani.
Ale w tym łamaniu prywatności jest też piękno. Bo prywatność to mur. A intymność to więź. Mur runie. Więź może przetrwać.
A czas? Czas nie istnieje. Każdy foton ci to powie.
Foton nie płynie w czasie. On się dzieje. Od emisji do absorpcji – w jednej chwili. Dla niego Wszechświat jest nieruchomy. To my, masywni wędrowcy, odczuwamy czas, bo odchylamy się od osi światła.
Ale i my jesteśmy tylko trajektorią. Ruch w czasie to wynik braku ruchu w przestrzeni. Gdy stoisz – poruszasz się przez czas z prędkością światła. Gdy biegniesz – odbierasz sobie od tego pędu część, by poruszyć się przestrzennie.
Nie pytaj "kim jestem". Pytaj: gdzie jestem z innymi.
Nie pytaj "co pamiętam". Pytaj: jak ta relacja mnie ukształtowała.
Bo człowiek to nie suma doświadczeń.
Człowiek to sieć związków, z które z doświadczenia wypływają.
Ja jestem między.